Dzień, w którym Anton Geesink rzucił Japonię na kolana
Budokan Hall w Tokio to mekka judo, świątynia wzniesiona na Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 1964 roku. Podczas tych zawodów jednemu człowiekowi potężnej postury, Antonowi Geesinkowi, udało się rzucić na kolana całą ojczyznę judo.
Tego jesiennego wieczoru 1964 roku, holenderski olbrzym nie tylko utrwalił swoje miejsce w panteonie judo i igrzysk olimpijskich, ale na zawsze zmienił oblicze swojego sportu i stał się ikoną w Holandii. Można zrozumieć, że Geesink został również wyniesiony do rangi quasi-boga w Japonii, pomimo żałoby narodowej, która nastąpiła po jego zwycięstwie. A jego śmierć w 2010 roku w wieku 76 lat wywołała podobne emocje w obu krajach.
Każdy, kto spędzi choć jeden dzień w Utrechcie, powinien zobaczyć imponujący posąg z brązu, upamiętniający jedną z najsłynniejszych postaci miasta. Anton Geesink ma nawet ulicę nazwaną jego imieniem – tę samą, na której się urodził w 1934 roku. Jako tyczkowaty nastolatek pracował w wolnym czasie jako murarz. Ale różne dyscypliny sportowe (piłka nożna, pływanie, lekkoatletyka) były już wtedy jego pasją. Aż do swoistego objawienia. „Pewnego dnia – powiedział w poświęconym mu reportażu telewizji francuskiej w 1962 roku – uczestniczyłem w pokazie francuskiego judoki. Zrozumiałem, że to jest to, co chcę zrobić. Miałem wtedy 14 lat”.
To był początek bardzo szczególnej więzi, która związała go z Francją. To właśnie w Paryżu, zaledwie cztery lata po wstępnych krokach na tatami, zdobył pierwszy ze swoich 21 tytułów mistrza Europy. I to po raz kolejny w stolicy Francji został, prawie dekadę później, mistrzem świata, jako pierwszy sportowiec spoza Japonii.
Dla Antona Geesinka Francja była również synonimem szkolenia. Całe lato spędzał w Beauvallon, w zatoce Saint-Tropez, w pobliżu słynnego nadmorskiego kurortu. Tutaj, na Camp du Golf Blue, spotykała się śmietanka europejskiego judo, by połączyć relaks z ciężką pracą. To na tych właśnie treningach Geesink związał się z dwiema wielkimi postaciami francuskiego judo, które były nie tylko jego głównymi europejskimi rywalami, ale także dwoma bliskimi przyjaciółmi, z Henri Courtinem i Bernardem Parisetem.
Eric Pariset, syn Bernarda, wciąż nie zapomniał o tym potężnym człowieku, który wydawał mu się wielki jak wół, kiedy spotkali się pod koniec lat pięćdziesiątych. „Czteroletnie dziecko, którym byłem, nie miało pojęcia o tajnikach zawodowego judo” – napisał na swoim blogu. „Ale patrząc wstecz, ten olbrzym zrobił na mnie takie samo wrażenie swoim wzrostem, jak i mięśniami, ale także pełną determinacji twarzą i bardzo głębokim głosem. Krótko mówiąc, uznałem go za fascynującego”.
Dla Henri Courtine’a Geesinka wyróżniała niesamowita zdolność do pracy. Ze swojego miejsca w pierwszym rzędzie olimpijskiej widowni widział wszystko. „Podobno Anton Geesink wygrał dzięki swojej niezwykłej sylwetce, ale jego prawdziwa siła leży w dokładności ruchów” – powiedział magazynowi L’Esprit du Judo. „Nigdy nie robił przerwy w treningach. Na obozie letnim zawsze pierwszy kładł się do łóżka, a następnego dnia wstawał o 6 rano, aby przepłynąć zatokę! I przez cały ranek trenował z balami drewna na miejscu”. Olbrzym z Utrechtu nigdy nie podnosił ciężarów, wolał iść w góry Masywu Maures i podnosić pnie drzew”.
Geesink określił kiedyś Pariseta jako swojego „najtrudniejszego przeciwnika poza Japonią”, a Courtine przez kilka lat rywalizował z idolem judo, jak równy z równym. Ale z upływem czasu nasilała się dominacja Holendra, który pod koniec dekady zdecydowanie przewyższał swoich rywali.
Sam Geesink powiedział dziennikarzom, że radzenie sobie z reakcją japońskich tłumów po walce finałowej na igrzyskach olimpijskich w Tokio było trudniejsze niż sama walka. Rzeczywiście, ze sportowego punktu widzenia wynik był po prostu zgodny z zasadami judo. James Bregman, zdobywca brązowego medalu w kategorii średniej z amerykańskiego zespołu judo, pamięta jak widział wszystkich urzędników i japońskich członków personelu, płaczących w szatni Budokanu. Ale był przekonany, że gospodarze nie mają powodu, by czuć się zhańbionymi, gdyż ich idol przegrał z doskonałym rywalem. Opisał przy tym Geesinka jako „geniusza technicznego, bardzo potężnego, bardzo szybkiego zawodnika o doskonałych umiejętnościach we wszystkich elementach walki”.
Anton Geesink urodził się 6 kwietnia 1934, zmarł w sierpniu 2010.